top of page
Szukaj
  • Alina Borzym

Przepraszam, że mam emocje. Do czego prowadzi tłumienie trudnych emocji? (Cz.1)

„Nie ma nic bardziej ludzkiego, niż emocje”

James Frey


Złościsz się, gdy bliscy naruszają twoje granice, ale na zewnątrz pokazujesz kamienną twarz. Czujesz smutek, bo zawiódł cię najlepszy przyjaciel, lecz Ty udajesz, że nic takiego się nie stało.

Tłumienie trudnych emocji nie pozostaje bez konsekwencji. Cierpi na tym dobrostan psychiczny, zaczyna też szwankować zdrowie fizyczne.

Dzielenie się trudnymi emocjami wymaga odwagi, której często nam brakuje.

Jak się ośmielić i wyrazić smutek czy złość? I dlaczego warto?


Buzuje w nas złość, ale jej nie wyrażamy. Na pytanie „jesteś smutny?”, odpowiadamy szerokim uśmiechem. Co skłania do tłumienia tzw. trudnych emocji?

Tłumienie emocji, takich jak złość czy smutek, jest często nawykowe. Oznacza to, że kiedyś, zwykle w dzieciństwie, było ono częścią mechanizmu pozwalającego przetrwać trudne sytuacje. W tamtym kontekście, na krótką metę tłumienie emocji się sprawdzało, a teraz niekoniecznie. Męczymy się, ale nawyk jest tak silny, że trudno go zmienić.


Trudno wyrażać złość, do tłumienia której jesteśmy przyzwyczajani od dzieciństwa. Wyobraźmy sobie dziecko, które jest bardzo żywe, roznosi je energia. Domaga się uwagi rodziców, a gdy jej nie dostaje, wpada w złość. Rodzice ostro komentują jego zachowanie: „dlaczego to robisz mamie i tacie!”, „ty zawsze tak się zachowujesz”, „nie powinieneś się tak złościć”, a czasem reagują wręcz agresywnie. Dziecko uczy się, że złość jest zła i należy ją tłumić, by nie narażać się otoczeniu.

Złość ma uzasadnienie społeczne. Ta emocja pozwala bronić swoich granic w sytuacji, gdy inni chcą je przekroczyć. Jest jak alarm: uwaga, obcy na moim terytorium.

Kto się nie złości, ten ma problem z zaspokajaniem swoich potrzeb.

Skąd ludzie mają wiedzieć, czego chcemy, jeśli im o tym nie mówimy, tylko każemy się domyślać?


Tłumienie emocji wpływa też na relacje społeczne, i nie zawsze jest to wpływ pozytywny. Osoba, która się nie złości, może stosować bierną agresję. Czyli powie coś niemiłego, by za chwilę stwierdzić, że nie to miała na myśli. Nie wyrazi złości wprost, ale będzie wbijać szpile, robić na przekór. Bierna agresja potrafi zniszczyć nawet najtrwalsze więzi.

Co się kryje pod komunikatami: „Nic się nie stało”, „mnie to nie rusza”, „spłynęło to po mnie jak po kaczce”?

Intensywność przeżywania emocji jest kwestią indywidualną. Nie jest wykluczone, że ta osoba mówi prawdę – faktycznie sytuacja nie wzbudza jej emocji. Być może przez takie komunikaty dajemy rozmówcy znak, że nie jesteśmy zainteresowani dalszą rozmową i wolimy zostać sami.

Kiedy mówimy „mnie to nie rusza”, unieważniamy swoje emocje. W naszej kulturze ten zabieg jest dość powszechny. Nie tylko nie potrafimy wyrażać swoich emocji.

My nie umiemy przyjmować emocji innych osób. Zrozpaczonej osobie mówimy: „nie przejmuj się”, „przecież nic się nie stało”, „jakoś to będzie”. To tak jakbyśmy jej powiedzieli „zamknij się”.


Czy są osoby, którym łatwiej jest wyrażać emocje?

Tu nie ma reguły, chociaż generalnie łatwiej jest wyrażać emocje osobom o wysokim poziomie reaktywności emocjonalnej (tendencja do intensywnego reagowania na bodźce). One są jak kipiący garnek – pod pokrywką dużo się dzieje, ale nie dojdzie do wybuchu jeśli para się systematycznie ulatnia.

Co innego osoby o niskim poziomie reaktywności emocjonalnej – tu woda gotuje się mniej intensywnie i dlatego mniej pary wydostaje się na zewnątrz.

To, czy będziemy wyrażać emocje, zależy jednak przede wszystkim od wychowania – czy najbliższe otoczenie daje zielone światło na ich wyrażanie, czy nie.


Wiemy, co czujemy, potrafimy nazwać daną emocję, ale ją tłumimy. Jak reaguje ciało?

Zaczyna niedomagać. Pojawiają się dolegliwości bólowe, dokucza kręgosłup, męczą problemy gastryczne. Według niektórych teorii długotrwałe tłumienie złości może prowadzić do depresji. Inne podkreślają, że na rozwój zespołu jelita drażliwego mają wpływ tłumienie emocji i kumulowanie napięcia psychicznego.

W ogóle tłumienie emocji wymaga siły. Organizm jest ciągle przeciążony, napięty. System podwzgórze – przysadka - nadnercza jest aktywny non stop, czego efektem są wyrzuty kortyzolu (hormonu stresu), który w nadmiarze może pogarszać funkcjonowanie poznawcze, na przykład procesy pamięci.


Możemy ukrywać swoje emocje z obawy, że bliscy się od nas odsuną, uznają, że jesteśmy „trudni w obsłudze”.

Wszelkie ekstremalne stany emocjonalne są zazwyczaj dysfunkcjonalne. Nie oznacza to, że zdenerwowani treścią e - maila powinniśmy chwycić za słuchawkę i natychmiast nakrzyczeć na nadawcę, by sobie ulżyć.

W procesie wychowania uczymy się regulować emocje i wyrażać je adekwatnie do sytuacji. Istnieją też pewne ramy społeczne, których nie można przekraczać.

Dzielenie się trudnymi emocjami wymaga odwagi, której często nam brakuje.

Nic dziwnego – jako społeczeństwo jesteśmy bardzo krytyczni wobec siebie.

„Wewnętrzny krytyk” każe nam myśleć, że z nami musi być coś nie tak, skoro się smucimy, złościmy, czujemy niepokój.

A to przecież emocje pokazują, jacy naprawdę jesteśmy. Jeśli będziemy je tłumić, uczucie niepokoju nigdy nas nie opuści. Ono będzie blokować nasz rozwój – zaczniemy unikać nowych sytuacji, miejsc, ludzi. Możemy tak funkcjonować latami, z pokolenia na pokolenie. Boję się pająków, więc nigdy nie zejdę do piwnicy, ale też nie przekonam się, że po pierwsze one nie są groźne, a po drugie ich tam nie ma.


„Nie oddawaj innym pilota do swoich emocji. Koniec z wymówkami: ten facet doprowadza mnie do szału, przez szefa nabawię się wrzodów, dostanę migreny przez moje dzieci.

Odbierz im tego pilota i wciśnij guzik z napisem „spokój”. Nie masz wpływu na to, co robią inni, ale masz wpływ na swoje reakcje”


Regina Brett






bottom of page