top of page
Szukaj
  • Alina Borzym

5 kroków, od których możesz zacząć praktykowanie pozytywnego myślenia.

1. Nie przejmuję się rzeczami, na które nie mam wpływu

Nie chodzi o lekceważenie, a o umiejętność odpuszczania, wycofania swojej energii i zaangażowania w tych miejscach, w których nie możemy mieć wpływu.

Jak to się manifestuje? Na przykład tak, że nie walczę z wiatrakami. Np. zamiast tłumaczyć się przed kimś, kto i tak nie jest zainteresowany moją odpowiedzią, mogę wykorzystać swoją energię na coś zupełnie innego. Na przykład na spojrzenie na sytuację z zupełnie innej strony, zrobienie czegoś w inny sposób, porozmawianie z kimś innym itd.

W codziennych, banalnych sytuacjach może to być np.: planuję piknik ze znajomymi na działce, ale zrywa się ulewa i nici z pikniku. Pesymista wkurzy się i być może nawet odwoła imprezę. Optymista poszuka rozwiązań. Być może przeniesie imprezę do domu. Nie rozpali ogniska w salonie, ale wymyśli coś innego. Takie sytuacje dla ludzi, którzy potrafią myśleć pozytywnie, są okazją do zabawy, rozwikłania zagadki, podjęcia wyzwania. Dla pesymistów są kłodami pod nogami, które bliżej nieokreślony ktoś rzuca im pod nogi, żeby znowu lub zawsze zrobić im na złość. Mogą więc złorzeczyć na deszcz, na panią pogodynkę albo wyżywać się na najbliższych. Ale będzie to acelowe i bez sensu. Gdyby zadali sobie pytanie: czy mam wpływ na to, że dziś pada? Odkryliby, że nie. Ale mają ogromny wpływ na to, co dalej z tym zrobią, jaką będą mieć względem tego postawę, jak zareagują.

Czasem wystarczy jedna mała zmiana poprzedzona tym pytaniem: czy mam na to wpływ?

Dzięki tej jednej małej zmianie możemy dostrzec inne aspekty danej rzeczy czy sytuacji. I wyjść z innymi rozwiązaniami. I nie chodzi tu o jakieś czarowanie rzeczywistości, a o podstawowe prawa zarządzania energią.

„Nie przejmuję się rzeczami, na które nie mam wpływu” może oznaczać na początek „nie zajmuję się rzeczami, na które nie mam wpływu”. Jedną z kwestii, która się z tym wiąże, jest umiejętność zmiany zachowania, kiedy aż nadto wyraźnie widać, że stare zachowanie po prostu nie działa. Jak to mówił Einstein, szaleństwem jest robić coś tak samo po raz setny i oczekiwać innych rezultatów. Wtedy po prostu trzeba zmienić zachowanie. Czyli: jak nie działa, to zrób to inaczej.

2. Pielęgnuję bliskie relacje, na których mi zależy

Satysfakcja bliskich relacji to najważniejszy ze wskaźników dobrego samopoczucia i szczęścia. Przeprowadzono w tym temacie wiele badań i doświadczeń, i nie ma wątpliwości: dobre, jakościowe relacje uszczęśliwiają nas jako ludzi. Mało tego, wzbogacają tak wiele sfer naszego życia, że działa ono lepiej na bardzo wielu poziomach.

Chodzi również o wsparcie. Myśli stają się od razu lepsze i jaśniejsze, kiedy wiemy, że ktoś za nami stoi i w razie czego nas złapie. Wsparcie emocjonalne, które ludzie często realizują w bliskich związkach, ma również ogromny wpływ na poczucie własnej wartości.

Martin Seligman mówi o tym tak:

„Jako profesorowi nie podoba mi się to, ale zalety mózgu – ciekawość, umiłowanie nauki – są słabiej powiązane ze szczęściem, niż zalety międzyludzkie, takie jak życzliwość, wdzięczność czy zdolność kochania”.

Pielęgnowanie relacji międzyludzkich często zaczyna się od tego, by sprawdzić, które z tych relacji są bliskie i dla nas istotne. Czasem inwestujemy mnóstwo czasu i energii w relacje, które okazują się jednostronne – po czasie widać, że to tylko my się staraliśmy, wychodziliśmy z inicjatywą i inspirowaliśmy drugą stronę. Warto sprawdzać, jak to wygląda i czy w relacjach panuje balans, równowaga w braniu i dawaniu.

Są też relacje, w których, często po czasie, orientujemy się, że za mało dbaliśmy o drugą stronę. Można to sprawdzić dwoma prostymi pytaniami: na ile ta relacja jest dla mnie ważna? oraz ile swojego czasu poświęcam na dbanie o tę relację? Można to zrobić w skali od 1 do 10 albo w procentach, dla łatwiejszego oglądu sytuacji. Niekiedy wyniki takiego „śledztwa” zadziwiają. Bo często na poziomie deklaracji wydaje nam się, że dana relacja jest dla nas najważniejsza. Ale gdy sprawdzimy, ile faktycznie czasu i innych zasobów wkładamy w tę relację, może się okazać, że o wiele, wiele mniej niż deklarowaliśmy.

3. Poznaję siebie coraz lepiej i rozwijam swoje mocne strony

Znam swoje tak dobre, jak i słabe strony, i rozwijam się jako istota. Kiedy mam świadomość swoich słabości, mogę nad nimi popracować. Podobnie w drugą stronę, kiedy wiem, w czym jestem dobra, mogę to rozwijać. Kiedy chcę coś zrealizować czy podjąć jakieś wyzwanie, sprawdzam, czego do tego potrzebuję. Mam świadomość procesu i reaguję na jego przebieg.

Takie podejście związane jest z poczuciem spełnienia w życiu, w różnych sferach, zawodowych, miłosnych, społecznych. Kiedy czujemy, że realizujemy nasz potencjał, nasze działania nabierają sensu. A potrzeba sensu jest jedną z ważniejszych potrzeb, które realizujemy w życiu wszyscy.

Nie da się tego zrobić bez nieustannego procesu poznawania siebie i bycia ze sobą w kontakcie. Nawet jeśli raz przejdziemy ten proces, to za chwilę nasze potrzeby się zmienią. Albo zmienią się okoliczności. To jest zadanie na całe życie – bardzo przyjemne zadanie – bycia ze sobą w dobrej relacji. Wtedy możemy reagować adekwatnie. Wtedy też problemy zamieniają się w wyzwania, a życie staje się przyjemną podróżą pełną niespodzianek.



4. Zajmuję się swoimi emocjami i biorę odpowiedzialność

Poznaję siebie i ludzkie emocje. Uczę się, jak reagować, by nie krzywdzić siebie i innych. Zajmuję się emocjami trudnymi, nie deleguję do tego innych, nie wysługuję się innymi, by poprawiali mi nastrój, nie zamiatam pod dywan tego, co jest we mnie ciemne, mniej ładne lub psuje mi wizerunek samego/samej siebie w swoich oczach. Biorę odpowiedzialność za to, co leży po mojej stronie.

Robię to z miejsca odpowiedzialności i zaciekawienia. Kiedy się zaciekawiam, nie mam potrzeby manipulować, bronić się i usprawiedliwiać. Kiedy przychodzi mi się z czymś zmierzyć, patrzę temu w oczy, a potem sprawdzam, w którym miejscu jest mój udział i moja odpowiedzialność.

Zajmuję się również swoimi nawykowymi reakcjami reagowania np. na stres. Kiedy ktoś czy coś mnie z czymś konfrontuje, nie muszę reagować z gadziego mózgu ucieczką czy atakiem, mogę reagować zaciekawieniem.

Takie podejście wpływa na samoakceptację i czucie się ze sobą dobrze. To z kolei bezpośrednio przekłada się na poczucie szczęścia, spokoju i satysfakcji.

5. Troszczę się o swoje zdrowie

Niby każdy o tym wie. Skoro tak, to czemu jemy rzeczy, które nam szkodzą? Czemu popadamy w nałogi, palimy papierosy, które rujnują nasze zdrowie? Jeśli zależy mi na sobie, a zależy, to troszczę się o swoje zdrowie. Nie robię sobie tego wszystkiego. Tak samo jak ukochanemu dziecku nie dałbyn/dałabym papierosa czy parówki, tak samo nie daję tego sobie – bo kocham siebie i szanuję, i dbam o to, by było mi dobrze. Bym był/a zdrowy/a i pełna sił.

Mówi o tym jedno z założeń WHO i nazywa to dobrostanem subiektywnym. Stabilność dobrostanu polega na zrównoważeniu wyzwań życiowych i zasobów, którymi dysponujemy, by je podejmować. Jednym z bardzo istotnych zasobów jest właśnie zdrowie: psychiczne i fizyczne.

Na dobrostan subiektywny, czyli przekonanie na temat dobrego stanu własnego, składają się elementy emocjonalne, osobowościowe i społeczne. I kiedy panuje w nich balans, ów dobrostan subiektywny odczuwany jako szczęście i satysfakcja z życia. Mamy wówczas przekonanie, że sprawy dobrze się układają, życie idzie dobrze, wszystko płynie w dobrą stronę i ma sens. Przechodzimy wówczas w tryb pozytywnego myślenia.





bottom of page